piątek, 1 marca 2013

[7] Łowczyni



                     


                Właściwie to nie do końca wiedzieliśmy, co mamy ze sobą zrobić.
                Naszym przybyciem doprowadziliśmy Kaspiana do furii, udało mi się go uspokoić i nawet nawiązać kilka nic nie znaczących rozmów, jednak wcale nie byliśmy bliżej znalezienia przyczyny naszego znalezienia się w Narnii. Jedynym wyjaśnieniem pozostawało założenie Piotra i Edmunda, że jesteśmy tu, by odwieść króla od małżeństwa.
                Był to niedorzeczny pomysł. Kaspian miał wielu doradców, którzy mogliby z równym powodzeniem nie dopuścić do ślubu; nie byliśmy niezbędni  do takiej operacji. Poza tym, nawet jeśli okazałoby się, że moi bracia mają rację, nigdy w życiu nie zgodziłabym się na występowanie w roli tej trzeciej, która niszczy związek na krótko przez ceremonią.
                A jednak ten pomysł nie dawał mi spokoju. Myślałam o nim, próbując znaleźć cokolwiek, co byłoby ostatecznym dowodem na jego prawdziwość lub wręcz przeciwnie, udowodniłoby tylko, że jest kompletną bzdurą. Nic takiego nie znalazłam, a nie chciałam rozmawiać o tym z moim rodzeństwem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Łucja uznałaby to za zdradę ideału siostry-Zuzanny, którym się dla niej stałam, zaś Piotr i Edmund stwierdziliby, że zgadzam się na realizację tego szalonego planu.
                Jednak mieliśmy też bardziej przyziemne problemy, co dość brutalnie uświadomił mi Kaspian jeszcze tego samego wieczoru po naszym powrocie do Zabawy.
-Właściwie dlaczego masz na sobie samą halkę?
-Słucham?
                Wskazał ręką na moją balową sukienkę, ubrudzoną od błota i trawy.
-No, tak to się nazywa, prawda? To, co kobiety noszą pod sukniami. Halka.
                Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie mam na sobie halki. Takie suknie nosi się w moim świecie.
                Wytrzeszczył oczy.
-TO jest suknia?
-Takie suknie jak w Narnii, w moim świecie nosiło się kilkaset lat temu.
-Czyli… Co właściwie chcesz mi powiedzieć, Zuzanno?
-Zaraz ci to wyjaśnię. Spójrz.
                Byłam akurat w jego pokoju pracy, do którego wezwał mnie przez służbę. Nieco schlebiło mi to, że Kaspian chce porozmawiać ze mną na osobności, jednak gdyby zależało mu na dyskrecji, nie użyłby pośredników. Musiało mu więc chodzić o coś bardzo poprawnego.
                Wyciągnęłam mu z dłoni pióro i przysunęłam do siebie skrawek pergaminu. Nakreśliłam poziomą kreskę i zaznaczyłam na niej kilka mniejszych, pionowych.
-Ta długa kreska to czas- wyjaśniłam, pochylając się nieco w stronę Kaspiana. Siedzieliśmy po przeciwnych stronach biurka, dlatego bariera między nami była aż nadto wyraźna.-A ta- wskazałam na małą pionową kreseczkę, pierwszą po lewej stronie- to data powstania Narnii.
                Kaspian uniósł brwi.
-Zuzanno, wiem, czym jest oś czasu.
-Tak? W takim razie to wiele uprości. Narnia istnieje już tysiące lat, jednak można powiedzieć, że ciągle jest w tej samej epoce.
-Co masz na myśli?
-Niewiele się zmieniło w sztuce i tradycjach od czasu naszych rządów do twoich, prawda?
-Prawda.
-W moim świecie wszystko bardzo szybko się zmienia. Można powiedzieć, że epokę, w której znajduje się Narnia, mamy już za sobą od kilkuset lat. Chodzimy w zupełnie innych strojach, oglądamy inne obrazy i słuchamy innej muzyki. Narnijska epoka jest tu- powiedziałam, wskazując kreseczkę mniej więcej pośrodku osi.-A epoka mojego świata tu.-Narysowałam kreseczkę prawie na brzegu kartki, po czym dodałam:- Taka panuje u nas moda, ale nie mówię, że mi się to podoba. Mamy jednak kilka naprawdę przydatnych rzeczy… I kilka bardzo, bardzo złych.
-Co na przykład?
-Broń palną- odpowiedziałam powoli.-Ale nie powiem ci, na czym to polega, bo dokładnie nie wiem. W moim świecie wykorzystuje się to, żeby szybko zabić wielu ludzi.
                Kłamałam mu w żywe oczy, ale bałam się, że jeśli opowiem mu dokładniej, czym są pistolety i karabiny, nie da mu to spokoju i albo zaszantażuje mnie, żebym skonstruowała mu takie urządzenie, albo będzie szukał sposobu na wykonanie broni palną na własną rękę. W obu przypadkach przyczyniłabym się do wprowadzenia prochu do Narnii.
                A wtedy można by mnie nazwać najgorszą królową w historii.
***

                Kaspian bardzo zainteresował się kulturą mojego świata, więc opowiedziałam mu o nim co nieco. Było dla mnie miłą odmianą, kiedy ktoś zajmował się tym, jakie są moje prywatne opinie o różnych przedmiotach i zjawiskach. Gdy uznałam, że nie będę już dłużej przeszkadzać mu w pracy, uśmiechnął się do mnie i poprosił, bym mu jeszcze kiedyś opowiedziała o naszym świecie. Dopiero wtedy wyjawił też powód, dla którego wezwał mnie do siebie: poprosił narzeczoną, by udostępniła mi swoją szafę.
                Czułam, że to bardzo, bardzo zły pomysł.
                Po pierwsze, ta dziewczyna była nienaturalnie drobna; miała talię szerokości mojego uda i uda szerokości mojej ręki. Nie wyglądała mizernie, lecz posiadała bardzo bladą karnację: jej skóra była nieskazitelnie biała i każdy mój pieg zdawał się być przy niej mało zabawnym żartem losu. Bez szemrania poprowadziła mnie jednak do swojej garderoby i zaoferowała pomoc przy wybieraniu odpowiednich strojów.
-Jutro rozkażę szwaczkom, by zdjęły miarę z Waszej Wysokości- powiedziała cicho, otwierając przede mną drzwi do swojej szafy.-Póki co jednak mam nadzieję, że moje szaty będą ci dobrze służyć, o pani.
-Z pewnością- odpowiedziałam.-Jak masz na imię?
-Diana, Wasza Wysokość.
-Diana… Ładnie.-Właściwie spodziewałam się, że będzie miała tak na imię. Diana albo Helena- czy można byłoby sobie wyobrazić lepsze imię dla przyszłej królowej?- W moim świecie dawniej wierzono, że Diana jest boginią łowów.
-Doprawdy?- spytała, jednak w jej pytaniu nie było ciekawości.
-Lubisz polowania, Diano?
-Nigdy na żadnym nie byłam, Wasza Wysokość. W kraju, z którego pochodzę, polowania są tylko dla mężczyzn.
-A więc nie umiesz władać bronią?
-Nie, jednak wiem, że Wasza Wysokość wspaniale strzela z łuku.
-Nie musisz nazywać mnie Waszą Wysokością, Diano- odparłam, wytrzymując jej nieco wyzywające spojrzenie.-Mam na imię Zuzanna.
-Oczywiście.
-Co jeszcze o mnie słyszałaś? Nie chciałabym wyjść na próżną, ale to bardzo dziwne uczucie, kiedy uczą o tobie w podręcznikach historii.
                Diana uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
-Prawdę mówiąc, dopiero co zaczęłam zgłębiać historię Narnii.
-Rozumiem.
-Zazdroszczę ci tego trochę- przyznała z uśmiechem.
                Spojrzałam na nią z uwagą, by nie umknął mi żaden szczegół z jej zachowania. Byłam ciekawa, czy ściemnia, żeby mi się przypodobać, czy naprawdę jest rzecz, której może mi zazdrościć.
-Zazdrościsz mi? Czego?
-Zazdroszczę ci, że możesz poznawać więcej niż jeden wymiar rzeczywistości- odparła, spoglądając na mnie nieśmiało.-Żałuję, że ja nie dożyję takiego momentu, by móc wiedzieć, czego o mnie uczą kolejne pokolenia,  ale mi dane jest być tylko w jednym świecie.
-Masz szczęście- odparłam zimno, w jednej sekundzie tracąc do niej całą sympatię.
Czy mnie słuch mylił, czy ta dziewczyna naprawdę żałowała tego, że ma swoje miejsce, jedno, do którego pasuje? Żałowała, że jakaś niezrozumiała siła nie miota nią po wielu krainach, wystawiając na próby i odbierając powoli wszystko, co ważne? 
Jeśli faktycznie tak właśnie czuła, była najgłupszą osobą na świecie.
-Ciesz się z tej stałości, którą masz. Mnie już jutro może tu nie być; ty masz przynajmniej tę świadomość, że w tym świecie jesteś potrzebna.
-Też powinnaś mieć taką świadomość- odparła Diana. W jej głosie usłyszałam konsternację, jakby mój gniew naprawdę ją zaskoczył.-Skoro pozwolono ci żyć w wielu światach, najwyraźniej jesteś potrzebna w obu.
-Albo w żadnym.
                Diana pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Nawet jeżeli to co mówisz jest prawdą, w takim razie dlaczego twoje rodzeństwo przenosi się razem z tobą? Czy oni też są do niczego nie potrzebni?
                Zatkało mnie.
-Co… Słucham?
-Naprawdę nie chciałabym wchodzić z tobą w konflikt ani cię oceniać, Zuzanno, bo znamy się bardzo krótko, ale czy nie uważasz, że twoja rodzina przeżywa dokładnie to, co ty? Czy nie widzisz tego?
- Doceniam to, jak się troszczysz o moje rodzeństwo, lecz pozwól, że dam ci jedną dobrą radę-powiedziałam spokojnie, uśmiechając się do niej lekko.- Jeśli naprawdę nie chcesz wchodzić ze mną konflikt, zostaw moje rodzeństwo w spokoju.
-Chciałabym tylko, abyś zwróciła uwagę…
-Dziękuję za twoje dobre chęci, ale nie zapominaj, że to nie my jesteśmy tu nowi.
-Co masz na myśli, Zuzanno?- spytała cicho Diana, podchodząc krok bliżej.
-Póki co, jesteś tylko gościem. Prędzej czy później to się zmieni.
-Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że prędzej czy później król i tak odeśle mnie do mojego kraju? Pewnie z twoją pomocą?- zmrużyła oczy i zrobiła jeszcze jeden kroczek w moją stronę.-Chciałabyś, żeby mnie tu nie było, prawda?
                Roześmiałam się cicho.
-Diano, Diano, Diano… Chciałam ci powiedzieć, że staniesz się mieszkańcem tego zamku dopiero po ślubie, dlatego radzę ci, byś póki co zbytnio się nie mieszała do spraw jego obecnych mieszkańców. I Diano…- dodałam, uśmiechając się szeroko- może warto się zastanowić, czy naprawdę jesteś w centrum uwagi wszystkich ludzi dookoła. Bo wierz mi, mam większe problemy niż ty i z całym szacunkiem, ale nie mam zamiaru w niczym pomagać królowi.
                Diana mierzyła mnie gniewnym spojrzeniem, kiedy z powrotem skupiłam uwagę na ubraniach.
-Cóż, jeśli pozwolisz, wezmę tę suknię.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka nieuprzejma?
                Och, kochanie, nie bierz tego do siebie…
-Diano, jeśli chcesz żyć ze mną w zgodzie, musisz wiedzieć, że jestem zbyt próżna, bym mogła znieść inne próżne osoby wokół mnie.
-Nie jestem próżna- zaprotestowała Diana.
-… tylko od razu założyłam, że zła Zuzanna chce mnie zniszczyć, bo pewnie jestem jej głównym zmartwieniem?
-Wiem, że ty i król Kaspian byliście kiedyś razem i słyszałam, jak mocno król przeżył twoją rzekomą śmierć…
-Diano, to wszystko działo się kilka lat temu.-Albo kilka miesięcy, zależy, jak na to spojrzeć.
-To nie ma znaczenia. Prawdziwa miłość…
-A kto ci powiedział, że to była prawdziwa miłość? Pozwól, że wezmę i tę suknię. Będę mogła przebrać się do kolacji. 
                Diana kiwnęła głową, nie spuszczając ze mnie nieco przestraszonego, ale zdecydowanego spojrzenia.
-Zuzanno…
-Dziękuję, Diano.- Skinęłam delikatnie głową w stronę dziewczyny, po czym wyszłam z komnaty. Pospieszyłam do pokoju gościnnego, w którym obecnie rezydowałam, po czym rzuciłam obie suknie na łóżko. Oparłam głowę o zimną, murowaną ścianę zamku i policzyłam w myślach do dziesięciu.



_____________________________________________________

Najgorszy. Rozdział. Ever.
Następny będzie lepsiejszy, obiecuję to sobie, bo coś mi się nie wydaje, by ktokolwiek jeszcze to czytał. 
***
Przechodzę fazę dołu moralnego, związanego z porażką na olijpie, z porażką Barcelony ♥ w Pucharze, porażką w zdobywaniu pewnego pana i ogólną, jedną, wielką, dobijającą porażką. 
 Wstawiam zdjęcie chytrego Messiego.  Chytry Messi jest chytry.
Buziaki!



 

5 komentarzy:

  1. Jak możesz mówić, że już nikt nie czyta twojego bloga. Jestem pewna, że czyta wiele osób tyle, że nie chce im się napisać parę słów w komentarzu. Pięknie zmieniłaś wygląd bloga i oczywiście rozdział jak zwykle świetny :D
    Nie lubię za bardzo tej Diany. Ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy bohaterów.
    Jestem zdruzgotana tym, że Barcelona przegrała. :( Oby to był ostatni taki mecz.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie! Ja go z chęcią czytam i przyznaję, że kazałaś nam długo czekać na kolejny rozdział :)
    Cóż, może ta cała Diana nie będzie taka zła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie! Tutaj:http://wioskaszablonow.blogspot.com/2013/03/zamowienia.html znajduje się twój szablon, który zamówiłaś miesiąc temu na wiosce szablonów. Z góry przepraszam, iż tak długo to trwało. Proszę o pobranie i wstawienie szablonu oraz linku do ws. Pozdrawiam ( w notce wszelkie wyjaśnienia, co do mojego opuźnienia).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie pytanie, czy coś z szablonem było nie tak, iż go z powrotem zmieniłaś na poprzedni? Zastanawiam się nad tym, gdyż naprawdę chciałam sprostać twoim wymaganiom. Pozdrawiam
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już na samym początku chciałam zaznaczyć, że twój szablon jest piękny! Taki... przytulny. Bo mi się z drewnianym, ciepłym domkiem kojarzy :)
    Cały blog straaaaaasznie mi się podoba. Znalazłam go niedawno (tak dokładnie to wczoraj), bo powróciła do mnie faza na Opowieści z Narnii. Nawet sama zaczęłam pisać podobnego bloga, ale narazie mam tylko prolog.
    Twoja Zuzanna jest taka... prawdziwa. Taka jak ją sobie wyobrażałam. To moja ulubiona bohaterka Opowieści, a raczej jedna z ulubionych. Bo Aslan, Łucja i Jadis też do nich należą.
    Diana jest dla mnie zagadką. Niby taka miła i potulna, ale czuję, że pod maską ukrywa się potwór. I jest zazdrosna o Kaspiana (oł je!), bo boi się, że Zuza będzie chciała się z nim związać.
    Mam jeszcze pytanie. Czy znasz może jakieś inne opowiadania na podstawie Opowieści z Narnii? Bo od jakiegoś czasu takich szukam.

    Pozdrawiam cię serdecznie i życzę mnóstwo weny!

    Zapraszam do mnie
    http://powrot-do-zabawy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń