poniedziałek, 31 grudnia 2012

Prolog







Rozwiązła.
                Nie, nie rozwiązła, może bez przesady. To po prostu dobra zabawa, chwila zapomnienia o rzeczywistości.
                Puszczalska.
                Nie, nie puszczalska, przecież nie można wpadać w paranoję. Kiedy chłopak dawał znaki, że jest chętny, trzeba je odpowiednio zinterpretować i równie odpowiednio zareagować.
                Dziwka.
                Nie!
-Nie!- warknęłam na głos. Chłopak, który wciskał usta w zagłębienia mojego obojczyka, ręką sięgając znacznie, znacznie dalej, sapnął ciężko.
-Daj spokój- mruknął.-Będzie fajnie.
                Odepchnęłam go od siebie, czując nagłe obrzydzenie do jego ust, ręki i wybrzuszenia w okolicach krocza.
-Nie będzie fajnie- odparłam, ocierając twarz dłonią. Czułam, że rozmazał mi szminkę. Nawet nie umiał porządnie całować.-Spadaj.
                W jego oczach wyraźnie dostrzegłam urazę. Zacisnął dłonie w pięści, lecz oboje doskonale wiedzieliśmy, że jest zbyt zalany, by utrzymać równowagę, a co dopiero by zamarkować cios.
-Dziwka- wycedził przez zęby, zanim odwróciłam się na pięcie.-Jesteś dziwolągiem i dziwką.
-Nie jestem dziwką.
Mógł mnie obrzucać wszystkimi epitetami. Mógł obrazić wszystkich i wszystko, tylko tego jednego nie powinien mówić. Tego jednego, cholernego słowa.
 Całująca się nieopodal para oderwała się od siebie. Dziewczyna, piękna blondynka ubrana w bardzo obcisły płaszczyk, zachichotała nerwowo.
                Miałam ochotę wepchnąć jej pięść do nosa. Albo zaserwować kilka bełtów w brzuch.
                Bełtów? Jakich bełtów?
-Jesteś dziw..
-Wal się!- krzyknęłam do chłopaka- jak on miał na imię, do cholery?- na odchodnym, po czym podniosłam zrzucony pośpiesznie płaszcz z ziemi, przewiesiłam malutką torebkę przez ramię i ruszyłam w kierunku domu.
***

                Nie spodziewałam się, że zastanę o tej godzinie kogokolwiek z domowników na nogach. Nie miałam siły na kolejne kłamstwa i silenie się na fałszywie słodką opowiastkę o tym, jak to pilnie uczyłam się z przyjaciółką.
                Uczyłam się z przedmiotu, którego prawdopodobnie w tym roku nie zaliczę, no, chyba że szczęśliwie nauczycielka zmieni się w nauczyciela. Mężczyźni zwykle odpuszczali mi wszystkie pały, najwidoczniej tylko z tej okazji, że moja spódniczka skróciła się o kolejne kilka centymetrów.
                Uczyłam się z przyjaciółką, która nie istniała.
-Cześć, mamo- powiedziałam, wchodząc do przedpokoju. Idąc ulicą dostrzegłam, że w kuchennym oknie pali się światło. Całą siłę woli włożyłam w to, aby opanować znużone westchnienie.-Jeszcze nie śpi…
                Urwałam.
                W drzwiach prowadzących do kuchni wcale nie stanęła mama, tylko mój starszy brat. Uniosłam brwi.
-Piotr?
-Mama śpi- powiedział cicho.-Obiecałem jej, że na ciebie zaczekam.
-Uroczo z twojej strony- zakpiłam, rzucając torebkę na szafkę z butami. Ruszyłam w stronę lustra, wiszącego po przeciwnej stronie pomieszczenia, jednak Piotr zastąpił mi drogę.
-Jest piątek- powiedział mi.-Choć praktycznie już pewnie sobota.
-Wiem.
-Przyjechałem na weekend do domu.
-Cudownie. Mogę przejść?
                Wypuścił głośno powietrze przez nos, ale odsunął się nieco. Przepchnęłam się obok niego i stanęłam przed lustrem.
                Ups.
                Jeszcze na ulicy, z lewego policzka starłam rozmazaną szminkę, niepodważalny dowód zbrodni, ale zapomniałam o prawej stronie twarzy. Do płatków nosa miałam czerwone, makabryczne blizny. Zachichotałam cicho i zaczęłam ścierać makijaż z twarzy nawilżaną chusteczką.
                Dopiero po dłużej chwili zorientowałam się, że Piotr uważnie mnie obserwuje.
-No co?- spytałam.
-Nic- odparł.-Po prostu myślałem, że nieco cieplej mnie powitasz.
-Tak? To źle myślałeś.
                Chciałam go zranić. Chciałam, żeby cierpiał tak, jak ja.
                Chciałam, by się dowiedział, jak to jest być wieczną niańką Łucji, jak to jest chodzić do szkoły i wysłuchiwać skarg i pretensji, bo Edmund w szkole znowu wdał się w pyskówkę, a mamę za bardzo bolała głowa,  by użerać się z nauczycielami. Chciałam, by dostrzegł, że podczas gdy on siedzi sobie w ciszy i spokoju, ucząc się do swoich arcyważnych egzaminów, ja… Ja…
                Przez chwilę zrobiło mi się smutno, jednak zaraz potem przypomniałam sobie urażoną minę Bezimiennego Chłopaka, jego zaciśnięte pięści, cuchnący alkoholem oddech i zakazane słowo dziwka i gniew rozgorzał we mnie na nowo.
-Dlaczego taka jesteś?
-Jaka? No jaka jestem, Piotrze? Jestem dziwolągiem? No jasne, wszyscy z rodziny Pevensie są. Żałuj, że nie słyszysz, co się o nas mówi w szkole. Czasami to naprawdę zabawne. Ostatnio dowiedziałam się, że jestem w ciąży z…
-Przestań.
                Zamilkłam posłusznie, uśmiechając się do siebie pod nosem.
-Co, zabolało?
                Posłał mi długie spojrzenie.
-Powinnaś być dla mnie milsza.
                Odwróciłam się twarzą do niego, uśmiechając się z niedowierzaniem.
-Dla ciebie? A to niby dlaczego?- zaśmiałam się głośno.-No tak, pewnie dlatego, że przypomniałeś sobie o nas po… zaczekaj, co mamy za miesiąc? Listopad? Dziękujemy bardzo.
-Przecież piszę listy… Ja się naprawdę staram! Ty nic nie rozumiesz! Uczę się, bo nie chcę, żeby Edmund i Łucja skończyli na ulicy, rozumiesz?! Gdyby nie ja, gdybym się nie uczył, gdybym nie skończył tej cholernej szkoły… Wojna się skończyła, ale…
-Nie wydzieraj się, bo obudzisz mamę- przerwałam mu spokojnie. Spojrzałam prosto w jego piękne, błyszczące od gniewu, niebieskie oczy, po czym dodałam:- Ale masz rację, nie rozumiem. Sądziłam, że już dawno zapomniałeś o Edmundzie i Łucji. Dobrej nocy.
                I zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wrzuciłam czerwoną od szminki chusteczkę do kosza na śmieci i uciekłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Cicho zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku.
                Równie cicho zdjęłam ubranie, poskładałam je starannie, pościeliłam łóżko i położyłam się spać. Nie zapłakałam ani razu przez dokładnie sześćdziesiąt cztery dni.
                Ani razu, odkąd zaczęłam nowe, gorsze życie.




___________________________________________________________
Pierwsza część historii: >>klik<<


1 komentarz:

  1. Czy jeszcze ktoś tu wchodzi? Otóż zastanawia mnie czy mogę gdzieś znaleźć pierwszą część historii, która teraz jest niestety niedostępna na obecnym adresue

    OdpowiedzUsuń