Rozwiązła.
Nie,
nie rozwiązła, może bez przesady. To po prostu dobra zabawa, chwila zapomnienia
o rzeczywistości.
Puszczalska.
Nie,
nie puszczalska, przecież nie można wpadać w paranoję. Kiedy chłopak dawał
znaki, że jest chętny, trzeba je odpowiednio zinterpretować i równie
odpowiednio zareagować.
Dziwka.
Nie!
-Nie!- warknęłam na głos. Chłopak, który wciskał usta w
zagłębienia mojego obojczyka, ręką sięgając znacznie, znacznie dalej, sapnął
ciężko.
-Daj spokój- mruknął.-Będzie fajnie.
Odepchnęłam
go od siebie, czując nagłe obrzydzenie do jego ust, ręki i wybrzuszenia w
okolicach krocza.
-Nie będzie fajnie- odparłam, ocierając twarz dłonią.
Czułam, że rozmazał mi szminkę. Nawet nie umiał porządnie całować.-Spadaj.
W
jego oczach wyraźnie dostrzegłam urazę. Zacisnął dłonie w pięści, lecz oboje
doskonale wiedzieliśmy, że jest zbyt zalany, by utrzymać równowagę, a co
dopiero by zamarkować cios.
-Dziwka- wycedził przez zęby, zanim odwróciłam się na
pięcie.-Jesteś dziwolągiem i dziwką.
-Nie jestem dziwką.
Mógł mnie obrzucać wszystkimi
epitetami. Mógł obrazić wszystkich i wszystko, tylko tego jednego nie powinien
mówić. Tego jednego, cholernego słowa.
Całująca się nieopodal para oderwała się od
siebie. Dziewczyna, piękna blondynka ubrana w bardzo obcisły płaszczyk,
zachichotała nerwowo.
Miałam
ochotę wepchnąć jej pięść do nosa. Albo zaserwować kilka bełtów w brzuch.
Bełtów?
Jakich bełtów?
-Jesteś dziw..
-Wal się!- krzyknęłam do chłopaka- jak on miał na imię, do cholery?- na odchodnym, po czym podniosłam
zrzucony pośpiesznie płaszcz z ziemi, przewiesiłam malutką torebkę przez ramię
i ruszyłam w kierunku domu.
***
Nie
spodziewałam się, że zastanę o tej godzinie kogokolwiek z domowników na nogach.
Nie miałam siły na kolejne kłamstwa i silenie się na fałszywie słodką
opowiastkę o tym, jak to pilnie uczyłam się z przyjaciółką.
Uczyłam
się z przedmiotu, którego prawdopodobnie w tym roku nie zaliczę, no, chyba że
szczęśliwie nauczycielka zmieni się w nauczyciela. Mężczyźni zwykle odpuszczali
mi wszystkie pały, najwidoczniej tylko z tej okazji, że moja spódniczka
skróciła się o kolejne kilka centymetrów.
Uczyłam
się z przyjaciółką, która nie istniała.
-Cześć, mamo- powiedziałam, wchodząc do przedpokoju. Idąc
ulicą dostrzegłam, że w kuchennym oknie pali się światło. Całą siłę woli
włożyłam w to, aby opanować znużone westchnienie.-Jeszcze nie śpi…
Urwałam.
W
drzwiach prowadzących do kuchni wcale nie stanęła mama, tylko mój starszy brat.
Uniosłam brwi.
-Piotr?
-Mama śpi- powiedział cicho.-Obiecałem jej, że na ciebie
zaczekam.
-Uroczo z twojej strony- zakpiłam, rzucając torebkę na
szafkę z butami. Ruszyłam w stronę lustra, wiszącego po przeciwnej stronie
pomieszczenia, jednak Piotr zastąpił mi drogę.
-Jest piątek- powiedział mi.-Choć praktycznie już pewnie
sobota.
-Wiem.
-Przyjechałem na weekend do domu.
-Cudownie. Mogę przejść?
Wypuścił
głośno powietrze przez nos, ale odsunął się nieco. Przepchnęłam się obok niego
i stanęłam przed lustrem.
Ups.
Jeszcze
na ulicy, z lewego policzka starłam rozmazaną szminkę, niepodważalny dowód
zbrodni, ale zapomniałam o prawej stronie twarzy. Do płatków nosa miałam
czerwone, makabryczne blizny. Zachichotałam cicho i zaczęłam ścierać makijaż z
twarzy nawilżaną chusteczką.
Dopiero
po dłużej chwili zorientowałam się, że Piotr uważnie mnie obserwuje.
-No co?- spytałam.
-Nic- odparł.-Po prostu myślałem, że nieco cieplej mnie
powitasz.
-Tak? To źle myślałeś.
Chciałam
go zranić. Chciałam, żeby cierpiał tak, jak ja.
Chciałam,
by się dowiedział, jak to jest być wieczną niańką Łucji, jak to jest chodzić do
szkoły i wysłuchiwać skarg i pretensji, bo Edmund w szkole znowu wdał się w
pyskówkę, a mamę za bardzo bolała głowa,
by użerać się z nauczycielami. Chciałam, by dostrzegł, że podczas gdy on
siedzi sobie w ciszy i spokoju, ucząc się do swoich arcyważnych egzaminów, ja…
Ja…
Przez
chwilę zrobiło mi się smutno, jednak zaraz potem przypomniałam sobie urażoną
minę Bezimiennego Chłopaka, jego zaciśnięte pięści, cuchnący alkoholem oddech i
zakazane słowo dziwka i gniew
rozgorzał we mnie na nowo.
-Dlaczego taka jesteś?
-Jaka? No jaka jestem, Piotrze? Jestem dziwolągiem? No
jasne, wszyscy z rodziny Pevensie są. Żałuj, że nie słyszysz, co się o nas mówi
w szkole. Czasami to naprawdę zabawne. Ostatnio dowiedziałam się, że jestem w
ciąży z…
-Przestań.
Zamilkłam
posłusznie, uśmiechając się do siebie pod nosem.
-Co, zabolało?
Posłał
mi długie spojrzenie.
-Powinnaś być dla mnie milsza.
Odwróciłam
się twarzą do niego, uśmiechając się z niedowierzaniem.
-Dla ciebie? A to niby dlaczego?- zaśmiałam się
głośno.-No tak, pewnie dlatego, że przypomniałeś sobie o nas po… zaczekaj, co
mamy za miesiąc? Listopad? Dziękujemy bardzo.
-Przecież piszę listy… Ja się naprawdę staram! Ty nic nie
rozumiesz! Uczę się, bo nie chcę, żeby Edmund i Łucja skończyli na ulicy,
rozumiesz?! Gdyby nie ja, gdybym się nie uczył, gdybym nie skończył tej
cholernej szkoły… Wojna się skończyła, ale…
-Nie wydzieraj się, bo obudzisz mamę- przerwałam mu
spokojnie. Spojrzałam prosto w jego piękne, błyszczące od gniewu, niebieskie
oczy, po czym dodałam:- Ale masz rację, nie rozumiem. Sądziłam, że już dawno
zapomniałeś o Edmundzie i Łucji. Dobrej nocy.
I
zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wrzuciłam czerwoną od szminki chusteczkę
do kosza na śmieci i uciekłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Cicho
zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku.
Równie
cicho zdjęłam ubranie, poskładałam je starannie, pościeliłam łóżko i położyłam
się spać. Nie zapłakałam ani razu przez dokładnie sześćdziesiąt cztery dni.
Ani
razu, odkąd zaczęłam nowe, gorsze życie.
___________________________________________________________
Pierwsza część historii: >>klik<<
Czy jeszcze ktoś tu wchodzi? Otóż zastanawia mnie czy mogę gdzieś znaleźć pierwszą część historii, która teraz jest niestety niedostępna na obecnym adresue
OdpowiedzUsuń