Pamiętam, że było mi wtedy bardzo, bardzo zimno.
-Kaspian- powiedziała Łucja.
A ja
po prostu musiałam spojrzeć mu w oczy, żeby upewnić się, że to ciągle ta sama
osoba, ten sam mężczyzna, który wierzył w to, że nie żyję, a ponieważ moja śmierć była wszystkim tak bardzo na rękę, po raz
kolejny byłam tą, która rozdrapuje stare rany, bo ja po prostu nie umiem
inaczej.
Podniosłam
więc spojrzenie, instynktownie szukając tego
mężczyzny.
-Nie…- wyszeptał Obcy Mężczyzna, patrząc mi prosto w
oczy, patrząc tak intensywnie, że mimowolnie odsunęłam nieco głowę.-To
niemożliwe…
Bo
to już nie był Kaspian, młody władca o przystojnej twarzy i ciemnych,
błyszczących oczach. To był człowiek, którego nie znałam. Człowiek ze
zmarszczkami na czole, człowiek o chmurnych rysach i spojrzeniu zbyt głębokim,
by należało ono do młodego mężczyzny.
Nie
zostało w nim z dawnego Kaspiana. Wszystko, co miał, utracił.
Wraz z moją śmiercią.
-To nie może być prawda…
-Kaspianie- powtórzyła Łucja. Głos jej zadrżał, zdradzając,
jak bardzo była wzruszona.
Spojrzał
na nią nierozumiejącym wzrokiem, z miną więźnia, który dowiedział się, że
wymierzono mu karę śmierci.
-Ja…- zaczął, po czym znów przeniósł wzrok na mnie.
Niedowierzasz,
Kaspianie? Ja też nie wierzę w to, że tak mogłeś się tak mocno zmienić… I
zadaję sobie pytanie, czy gdybym nie umarła, byłaby świadkiem twojej przemiany,
czy też może u mojego boku zostałbyś tym samym mężczyzną, którym byłeś?
-Kaspianie, kim są nasi szanowni goście?- rozległ się
nagle kobiecy głos.
Drgnęłam
gwałtownie. Król musiał to zauważyć, bo zrobił taką minę, jakby w jednej chwili
pozbawiono go wszelkiej radości życia.
Dziewczyna,
która się odezwała, siedziała po lewej stronie Kaspiana i najwyraźniej jadła
razem z nim śniadanie. Wyglądała na nieco starszą ode mnie. Była jednak
szczuplejsza i drobniejsza niż ja, do tego blada, bladziutka niczym duch.
Wyglądała, jakby miała się w jednej chwili rozpaść.
-To…- zaczął
ponownie Kaspian, jednak głos uwiązł mu w gardle. Spojrzał na mnie, po czym
pokręcił lekko głową.-Tyle lat…- wykrztusił z siebie w końcu.-Ja… ja pogodziłem
się…
Odwzajemniłam
jego spojrzenie, czując przenikliwie zimno w całym ciele.
-Z moją śmiercią- dokończyłam za niego cicho.-Ale jednak
żyję.
-Mieliście… Powiedziano mi, że nie wrócicie… Że nie
możecie…
-Dla nas też jest to dziwne- przyznał Edmund. Jako jedyny
mówił normalnym, pewnym tonem.-To się stało zupełnie nagle. W jednej chwili
byliśmy w naszym mieście, a w następnej na wzgórzu w Narnii.
Zapadła
głucha cisza, przerywana tylko drżącym głosem Łucji. W końcu przerwał ją Piotr.
-Prawie nic się nie zmieniło- powiedział, rozglądając się
po pomieszczeniu na wszystkie strony.
-Wszystko się zmieniło- odparłam cicho.
Dziewczyna
siedząca obok Kaspiana wpatrywała się w nas z niemym przestrachem.
-Kimże…
Oddech
króla stał się nagle głośny i chrapliwy. Przerwał dziewczynie, jakby zupełnie
jej nie słyszał, a ona natychmiast umilkła posłusznie, cofając lekko głowę.
-Tyle lat-powiedział powoli, cedząc każde słowo przez
zęby. Jego zdumienie zdawało się z każdym słowem przeradzać w gniew. Patrzył
nam po kolei w oczy, nie zatrzymując wzroku na nikim, tylko wciąż przesuwając go
od jednej osoby do drugiej.-Nie było was tyle lat, więc dlaczego… dlaczego teraz wróciliście?
-Ty nam wyjaśnij- odparł Edmund, unosząc brew.-Dlaczego
musieliśmy wrócić?
-Musieliście?
Zapadła
cisza, podczas której Edmund i Kaspian zasypywali się niemymi pytaniami.
-Dla nas też to zagadka- wtrąciła Łucja, burząc mur
milczenia między królem a moim bratem.-Myśleliśmy, że pomożesz nam ją
rozwiązać. I…- urwała, jakby w ostatniej chwili ugryzła się w język.
Co
chciałaś powiedzieć, Łucjo? I myśleliśmy,
że cieplej nas powitasz? To by było tak podobne do mojej siostry… Myśleć,
że uczucia w Narnii mogą być tylko pozytywne. Czasami wydawało mi się, że
jestem jedyną osobą, która widzi w tym wszystkim okrucieństwo i wiele smutku, a
przede wszystkim wielką, bezmyślną złość, targającą wszystkimi, którzy
kiedykolwiek mieli szansę być w lepszym
świecie.
Bo
skoro raz już marzyło się o innej rzeczywistości, nie można pogodzić się z tą
dookoła.
-Ja… no tak, rozumiem, że przyszliście na zamek-zaczął
Kaspian, opierając głowę o dłonie -ale po całym tym czasie… Czy to może…
Król
umilkł nagle i zapatrzył się gdzieś w dal ponad naszymi głowami, po czym
uśmiechnął się.
A ja
w tym momencie zrozumiałam.
To,
że przybyliśmy do Narnii, to nie była nagroda. Była to okrutna, najokrutniejsza
z kar i to nawet nie dla naszej czwórki, tylko dla Kaspiana: mimo iż najwyraźniej
zdołał ułożyć sobie życie u boku małomównej, wycofanej kobiety (a przynajmniej
tak tłumaczyłam sobie jej obecność przy śniadaniu, po prawej stronie króla),
która być może nie wnosiła do jego życia wielu przygód, lecz z pewnością spokój
i rozsądek, wraz z naszym pojawieniem się to wszystko- cały ten odbudowywany po
kawałeczku świat- musiał runąć.
Również
uśmiechnęłam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Kaspian…- zaczęłam, przeciągając samogłoski w jego
imieniu.-Coś ty najlepszego zrobił?
A
król spojrzał na mnie, wcale mnie nie widząc, po czym skinął głową kilka razy,
jakbyśmy dzielili jakiś mroczny sekret.
***
-Chyba niezupełnie tak to sobie wszyscy wyobrażali, nie
sądzisz?
-A czego się spodziewałeś? Fajerwerków i uczty?
Kaspian
już dawno wyszedł z jadalni, zostawiając niedojedzone śniadanie na talerzu.
Blondynka zrobiła taki ruch, jakby chciała iść za nim, jednak najwyraźniej
zniechęciła ją nasza bierna postawa w stosunku do tego, co zrobił król. Może
gdybyśmy zaczęli krzyczeć „Kaspian! Kaspian, zaczekaj!” i pobiegli jego śladem,
wyprzedziłaby nas z mściwą satysfakcją, po czym zamknęłaby za sobą drzwi i
próbowała załagodzić jego emocje w alkowie sypialni.
Przez
pierwszych kilka chwil panowała niezręczna cisza, po czym w końcu odezwał się
Edmund- jednak nie mówił ani do blondynki, ani do Łucji, ani do Piotra. Zwrócił
się ewidentnie do mnie, co sprawiło mi pewną przyjemność.
-No nie wiem, ale żeby aż tak się zezłościł…
-Przejdzie mu- rzucił niedbale Piotr.-Jeśli Narnia ma
kłopoty, a najpewniej ma, co już ustaliliśmy…
-Nie, nie ma- przerwała mu dziewczyna.
Wszyscy,
jak jeden mąż, spojrzeliśmy w jej stronę. Jej jasne policzki w jednej chwili
nabrały różowawej barwy, jednak nie zarumieniła się na czerwono, co według mnie
byłoby dość zabawne. Królowa czerwienieje, bo ktoś na nią spojrzał? Błagam.
-Kłopoty, które miała Narnia… Skończyły się.
Uniosłam
brwi i spojrzałam znacząco na Piotra.
-Co masz na myśli?- spytał łagodnie mój starszy brat.
Dziewczyna
wytrzymała jego spojrzenie i powiedziała hardo:
-Narnia przypieczętuje niedługo korzystny sojusz.
-Z kim?- spytał Edmund, w tym samym momencie, w którym
Piotr rzucił:
-Jak?
-Z państwem mojego ojca- odparła blondynka.-Dzięki
małżeństwu króla.
***
Odpędziłam
Piotra, Edmunda i ciekawską służbę sprzed drzwi komnaty gościnnej, po czym
zamknęłam się w niej razem z Łucją. Król wciąż jeszcze nie wrócił do zamku,
jednak miałam pewne podejrzenia co do tego, gdzie może być. Póki co musiałam
zająć się kimś innym.
Rzecz
jasna, o sobie nie wspominając.
-Hej- mruknęłam, bo niespodziewanie coś mi wpadło do
głowy.-Co właściwie stało się z moją komnatą?
Łucja
wzruszyła ramionami. Czy Kaspian zrobił z niej sanktuarium, nie pozwalając
nikomu nic w niej ruszać i przychodząc do niej w każdą rocznicę mojej śmierci?
A może zajęła ją jego narzeczona?
-Zresztą, nieważne.
-Myślisz o tej dziewczynie, prawda, Zuza? Myślisz, że
jest twoim zupełnym przeciwieństwem.
-Prawdę mówiąc, nie.
-Nie jesteś wściekła?
-A ty?
Łucja
spojrzała na mnie z ukosa.
-Ja? Ja mam być wściekła? Na kogo?
-Na Kaspiana, za to, że nie ucieszył się na nasz widok.
Na mnie, za to, że nie powiedziałam wam wcześniej, że wszystko pamiętam. Na
Aslana, za to, że najpierw kazał wam odejść, a teraz najwyraźniej wzywa z
powrotem.
Zamyśliła
się nad moimi słowami.
-Nie jestem wściekła. Tak chyba po prostu musiało być.
Cała
ona. Spokojna, gotowa do poświęcenia wszystkiego dla tego, co kocha, a w
dodatku dzielna i odważna.
Właściwie
to ona była moim zupełnym przeciwieństwem.
-Ale jesteś smutna.
Przytaknęła,
a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie wiem, Zuza…- zaczęła, ocierając oczy rękawem. Miała
teraz na policzkach dwie ciemne pręgi od tuszu, które wyglądały dość
makabrycznie.- Kilka miesięcy temu byłam pewna, że zostaniemy w Narnii na
zawsze. Potem uwierzyłam w to, że nic nie pamiętasz i nigdy już z Piotrem tu
nie wrócicie. Wszystko, czego byłam pewna, po kolei okazywało się być nieprawdą.
Nie
wiem nawet dlaczego, jednak wtedy- właśnie w tym momencie- poczułam coś, czego
nie czułam już bardzo dawno, co jednak nie świadczyło wcale o mojej odwadze.
Poczułam
niepokój.
-Łucja, jeśli ty z naszej czwórki stracisz wiarę, nie
pozostanie już nikt, kto by ją miał.
Moja
siostra spojrzała na mnie, jednak jej spojrzenie było bardzo odległe.
-Nie powiedziałam, że w nic nie wierzę- odparła cicho.-Po
prostu nie wierzę w to, w co wierzyłam dotychczas.
Z
perspektywy czasu sądzę, że to był właśnie ten moment, w którym Łucja przestała
być dzieckiem.
_______________________________________________
Ho, ho, ho!Uczę się robić piruety na łyżwach, jednocześnie nie skręcając/ łamiąc sobie żadnej części ciała. Prób udanych póki co 0, jednak moja publika ma ubaw po pachy.
SKOŃCZYŁAM PRACĘ NA OLIMPIADĘ LITERATURY I JĘZYKA POLSKIEGO. Nie wiem, jak, nie wiem, kiedy, ważne, że skończyłam, wydrukowałam, włożyłam do koperty i wysłałam. 14 bitych stron maszynopisu o historiach rodzinnych XIX, XX i XXI wieku.
AAAA, no i najważniejsze! Dostałam rolę. Moją pierwszą rolę w prawdziwym teatrze! Nie jakimś tam szkolnym kółku, tylko miejskim teatrze z prawdziwego zdarzenia, prowadzonym przez reżysera z odpowiednim wykształceniem i charyzmą. W styczniu/ lutym i dalej, będziemy jeździć z tym spektaklem po całej Polsce. Będę udostępniać listę miast, w których będzie można nasze cudo zobaczyć.
Nie pasuje mi ten szablon do mojej koncepcji, ale jak wstawiam jakikolwiek inny, to nie dość, że zajmuje mi to tydzień, to i tak nic nie gra, bo uniwersalne po bokach automatycznie ustawiają się na 200px szerokości. Może jestem za tępa na Onet, nie wiem… Ale marzy mi się taki ładny szablon, taki z myślą o mnie… Do kogo mam się uśmiechnąć?
Buziaki, buziaki… !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz