środa, 2 stycznia 2013

[5] Dziecko

       



Pamiętam, że było mi wtedy bardzo, bardzo zimno.
-Kaspian- powiedziała Łucja.
                A ja po prostu musiałam spojrzeć mu w oczy, żeby upewnić się, że to ciągle ta sama osoba, ten sam mężczyzna, który wierzył w to, że nie żyję, a ponieważ moja śmierć była wszystkim tak bardzo na rękę, po raz kolejny byłam tą, która rozdrapuje stare rany, bo ja po prostu nie umiem inaczej.
                Podniosłam więc spojrzenie, instynktownie szukając tego mężczyzny.
-Nie…- wyszeptał Obcy Mężczyzna, patrząc mi prosto w oczy, patrząc tak intensywnie, że mimowolnie odsunęłam nieco głowę.-To niemożliwe…
                Bo to już nie był Kaspian, młody władca o przystojnej twarzy i ciemnych, błyszczących oczach. To był człowiek, którego nie znałam. Człowiek ze zmarszczkami na czole, człowiek o chmurnych rysach i spojrzeniu zbyt głębokim, by należało ono do młodego mężczyzny.
                Nie zostało w nim z dawnego Kaspiana. Wszystko, co miał, utracił.
                Wraz z moją śmiercią.
-To nie może być prawda…
-Kaspianie- powtórzyła Łucja. Głos jej zadrżał, zdradzając, jak bardzo była wzruszona.
                Spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem, z miną więźnia, który dowiedział się, że wymierzono mu karę śmierci.
-Ja…- zaczął, po czym znów przeniósł wzrok na mnie.
                Niedowierzasz, Kaspianie? Ja też nie wierzę w to, że tak mogłeś się tak mocno zmienić… I zadaję sobie pytanie, czy gdybym nie umarła, byłaby świadkiem twojej przemiany, czy też może u mojego boku zostałbyś tym samym mężczyzną, którym byłeś?
-Kaspianie, kim są nasi szanowni goście?- rozległ się nagle kobiecy głos.            
                Drgnęłam gwałtownie. Król musiał to zauważyć, bo zrobił taką minę, jakby w jednej chwili pozbawiono go wszelkiej radości życia.
                Dziewczyna, która się odezwała, siedziała po lewej stronie Kaspiana i najwyraźniej jadła razem z nim śniadanie. Wyglądała na nieco starszą ode mnie. Była jednak szczuplejsza i drobniejsza niż ja, do tego blada, bladziutka niczym duch. Wyglądała, jakby miała się w jednej chwili rozpaść.
 -To…- zaczął ponownie Kaspian, jednak głos uwiązł mu w gardle. Spojrzał na mnie, po czym pokręcił lekko głową.-Tyle lat…- wykrztusił z siebie w końcu.-Ja… ja pogodziłem się…
                Odwzajemniłam jego spojrzenie, czując przenikliwie zimno w całym ciele.
-Z moją śmiercią- dokończyłam za niego cicho.-Ale jednak żyję.
-Mieliście… Powiedziano mi, że nie wrócicie… Że nie możecie…
-Dla nas też jest to dziwne- przyznał Edmund. Jako jedyny mówił normalnym, pewnym tonem.-To się stało zupełnie nagle. W jednej chwili byliśmy w naszym mieście, a w następnej na wzgórzu w Narnii.
                Zapadła głucha cisza, przerywana tylko drżącym głosem Łucji. W końcu przerwał ją Piotr.
-Prawie nic się nie zmieniło- powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu na wszystkie strony.
-Wszystko się zmieniło- odparłam cicho.
                Dziewczyna siedząca obok Kaspiana wpatrywała się w nas z niemym przestrachem.
-Kimże…
                Oddech króla stał się nagle głośny i chrapliwy. Przerwał dziewczynie, jakby zupełnie jej nie słyszał, a ona natychmiast umilkła posłusznie, cofając lekko głowę.
-Tyle lat-powiedział powoli, cedząc każde słowo przez zęby. Jego zdumienie zdawało się z każdym słowem przeradzać w gniew. Patrzył nam po kolei w oczy, nie zatrzymując wzroku na nikim, tylko wciąż przesuwając go od jednej osoby do drugiej.-Nie było was tyle lat, więc dlaczego… dlaczego teraz wróciliście?
-Ty nam wyjaśnij- odparł Edmund, unosząc brew.-Dlaczego musieliśmy wrócić?
-Musieliście?
                Zapadła cisza, podczas której Edmund i Kaspian zasypywali się niemymi pytaniami.
-Dla nas też to zagadka- wtrąciła Łucja, burząc mur milczenia między królem a moim bratem.-Myśleliśmy, że pomożesz nam ją rozwiązać. I…- urwała, jakby w ostatniej chwili ugryzła się w język.
                Co chciałaś powiedzieć, Łucjo? I myśleliśmy, że cieplej nas powitasz? To by było tak podobne do mojej siostry… Myśleć, że uczucia w Narnii mogą być tylko pozytywne. Czasami wydawało mi się, że jestem jedyną osobą, która widzi w tym wszystkim okrucieństwo i wiele smutku, a przede wszystkim wielką, bezmyślną złość, targającą wszystkimi, którzy kiedykolwiek mieli szansę być w lepszym świecie.
                Bo skoro raz już marzyło się o innej rzeczywistości, nie można pogodzić się z tą dookoła.
-Ja… no tak, rozumiem, że przyszliście na zamek-zaczął Kaspian, opierając głowę o dłonie -ale po całym tym czasie… Czy to może…
                Król umilkł nagle i zapatrzył się gdzieś w dal ponad naszymi głowami, po czym uśmiechnął się.
                A ja w tym momencie zrozumiałam.
                To, że przybyliśmy do Narnii, to nie była nagroda. Była to okrutna, najokrutniejsza z kar i to nawet nie dla naszej czwórki, tylko dla Kaspiana: mimo iż najwyraźniej zdołał ułożyć sobie życie u boku małomównej, wycofanej kobiety (a przynajmniej tak tłumaczyłam sobie jej obecność przy śniadaniu, po prawej stronie króla), która być może nie wnosiła do jego życia wielu przygód, lecz z pewnością spokój i rozsądek, wraz z naszym pojawieniem się to wszystko- cały ten odbudowywany po kawałeczku świat- musiał runąć.
                Również uśmiechnęłam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Kaspian…- zaczęłam, przeciągając samogłoski w jego imieniu.-Coś ty najlepszego zrobił?
                A król spojrzał na mnie, wcale mnie nie widząc, po czym skinął głową kilka razy, jakbyśmy dzielili jakiś mroczny sekret.
***

-Chyba niezupełnie tak to sobie wszyscy wyobrażali, nie sądzisz?
-A czego się spodziewałeś? Fajerwerków i uczty?
                Kaspian już dawno wyszedł z jadalni, zostawiając niedojedzone śniadanie na talerzu. Blondynka zrobiła taki ruch, jakby chciała iść za nim, jednak najwyraźniej zniechęciła ją nasza bierna postawa w stosunku do tego, co zrobił król. Może gdybyśmy zaczęli krzyczeć „Kaspian! Kaspian, zaczekaj!” i pobiegli jego śladem, wyprzedziłaby nas z mściwą satysfakcją, po czym zamknęłaby za sobą drzwi i próbowała załagodzić jego emocje w alkowie sypialni.
                Przez pierwszych kilka chwil panowała niezręczna cisza, po czym w końcu odezwał się Edmund- jednak nie mówił ani do blondynki, ani do Łucji, ani do Piotra. Zwrócił się ewidentnie do mnie, co sprawiło mi pewną przyjemność.
-No nie wiem, ale żeby aż tak się zezłościł…
-Przejdzie mu- rzucił niedbale Piotr.-Jeśli Narnia ma kłopoty, a najpewniej ma, co już ustaliliśmy…
-Nie, nie ma- przerwała mu dziewczyna.
                Wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeliśmy w jej stronę. Jej jasne policzki w jednej chwili nabrały różowawej barwy, jednak nie zarumieniła się na czerwono, co według mnie byłoby dość zabawne. Królowa czerwienieje, bo ktoś na nią spojrzał? Błagam.
-Kłopoty, które miała Narnia… Skończyły się.
                Uniosłam brwi i spojrzałam znacząco na Piotra.
-Co masz na myśli?- spytał łagodnie mój starszy brat.
                Dziewczyna wytrzymała jego spojrzenie i powiedziała hardo:
-Narnia przypieczętuje niedługo korzystny sojusz.
-Z kim?- spytał Edmund, w tym samym momencie, w którym Piotr rzucił:
-Jak?
-Z państwem mojego ojca- odparła blondynka.-Dzięki małżeństwu króla.

***

                Odpędziłam Piotra, Edmunda i ciekawską służbę sprzed drzwi komnaty gościnnej, po czym zamknęłam się w niej razem z Łucją. Król wciąż jeszcze nie wrócił do zamku, jednak miałam pewne podejrzenia co do tego, gdzie może być. Póki co musiałam zająć się kimś innym.
                Rzecz jasna, o sobie nie wspominając.
-Hej- mruknęłam, bo niespodziewanie coś mi wpadło do głowy.-Co właściwie stało się z moją komnatą?
                Łucja wzruszyła ramionami. Czy Kaspian zrobił z niej sanktuarium, nie pozwalając nikomu nic w niej ruszać i przychodząc do niej w każdą rocznicę mojej śmierci? A może zajęła ją jego narzeczona?
-Zresztą, nieważne.
-Myślisz o tej dziewczynie, prawda, Zuza? Myślisz, że jest twoim zupełnym przeciwieństwem.
-Prawdę mówiąc, nie.
-Nie jesteś wściekła?
-A ty?
                Łucja spojrzała na mnie z ukosa.
-Ja? Ja mam być wściekła? Na kogo?
-Na Kaspiana, za to, że nie ucieszył się na nasz widok. Na mnie, za to, że nie powiedziałam wam wcześniej, że wszystko pamiętam. Na Aslana, za to, że najpierw kazał wam odejść, a teraz najwyraźniej wzywa z powrotem.
                Zamyśliła się nad moimi słowami.
-Nie jestem wściekła. Tak chyba po prostu musiało być.
                Cała ona. Spokojna, gotowa do poświęcenia wszystkiego dla tego, co kocha, a w dodatku dzielna i odważna.
                Właściwie to ona była moim zupełnym przeciwieństwem.
-Ale jesteś smutna.
                Przytaknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie wiem, Zuza…- zaczęła, ocierając oczy rękawem. Miała teraz na policzkach dwie ciemne pręgi od tuszu, które wyglądały dość makabrycznie.- Kilka miesięcy temu byłam pewna, że zostaniemy w Narnii na zawsze. Potem uwierzyłam w to, że nic nie pamiętasz i nigdy już z Piotrem tu nie wrócicie. Wszystko, czego byłam pewna, po kolei okazywało się być nieprawdą.
                Nie wiem nawet dlaczego, jednak wtedy- właśnie w tym momencie- poczułam coś, czego nie czułam już bardzo dawno, co jednak nie świadczyło wcale o mojej odwadze.
                Poczułam niepokój.
-Łucja, jeśli ty z naszej czwórki stracisz wiarę, nie pozostanie już nikt, kto by ją miał.
                Moja siostra spojrzała na mnie, jednak jej spojrzenie było bardzo odległe.
-Nie powiedziałam, że w nic nie wierzę- odparła cicho.-Po prostu nie wierzę w to, w co wierzyłam dotychczas.
                Z perspektywy czasu sądzę, że to był właśnie ten moment, w którym Łucja przestała być dzieckiem.


_______________________________________________
Ho, ho, ho!
Uczę się robić piruety na łyżwach, jednocześnie nie skręcając/ łamiąc sobie żadnej części ciała. Prób udanych póki co 0, jednak moja publika ma ubaw po pachy.
SKOŃCZYŁAM PRACĘ NA OLIMPIADĘ LITERATURY I JĘZYKA POLSKIEGO. Nie wiem, jak, nie wiem, kiedy, ważne, że skończyłam, wydrukowałam, włożyłam do koperty i wysłałam. 14 bitych stron maszynopisu o historiach rodzinnych XIX, XX i XXI wieku.
AAAA, no i najważniejsze! Dostałam rolę. Moją pierwszą rolę w prawdziwym teatrze! Nie jakimś tam szkolnym kółku, tylko miejskim teatrze z prawdziwego zdarzenia, prowadzonym przez reżysera z odpowiednim wykształceniem i charyzmą. W styczniu/ lutym i dalej, będziemy jeździć z tym spektaklem po całej Polsce. Będę udostępniać listę miast, w których będzie można nasze cudo zobaczyć.
Nie pasuje mi ten szablon do mojej koncepcji, ale jak wstawiam jakikolwiek inny, to nie dość, że zajmuje mi to tydzień, to i tak nic nie gra, bo uniwersalne po bokach automatycznie ustawiają się na 200px szerokości. Może jestem za tępa na Onet, nie wiem… Ale marzy mi się taki ładny szablon, taki z myślą o mnie… Do kogo mam się uśmiechnąć? :)
Buziaki, buziaki… !
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz