sobota, 15 czerwca 2013

[12] Porcelana





Stałam się dyplomatką.
                Okazało się, że zbiory Edmunda ze Złotego Wieku są w opłakanym stanie. Nie zachowało się prawie nic cennego- większość ksiąg była wywieziona, ukradziona lub po prostu zaginiona. Zaskoczyłam więc wszystkich, pojawiając się niespodziewanie na jednym z zebrań Rady, po czym wyłożyłam im, w czym rzecz. Wyglądałam tego dnia na tyle ładnie i promiennie, by wiedzieć, że król ulegnie mojej prośbie, dlatego gdy uzyskałam oficjalną zgodę władcy i poparcie Rady, notatki dyplomatyczne dotyczące odzyskiwania dziedzictwa kulturalnego Narnii były już właściwie gotowe do drogi. Łucja obiecała, że wykorzysta całą sympatię, jaką darzyli ją mieszkańcy Narnii, by odzyskać choć część zbiorów z prywatnych kolekcji.
                Na początku byłam podbudowana jej zainteresowaniem dla moich działań, jednak coś w jej słowach nie dawało mi spokoju. To, co wtedy wzbudziło mój niepokój znalazłam dużo, dużo później. Była to jej pewność tego, że mieszkańcy Narnii darzą ją sympatią. Pewność tego, że dla niej, ich ukochanej, dobrotliwej królowej będą w stanie zrobić więcej niż dla mnie- pięknej, niedostępnej królowej Zuzanny. Łucja zaczynała uczyć się wykorzystywać przyjaźń innych ludzi. Łucja zaczynała zmieniać się we mnie.
                Wtedy byłam jednak zbyt pochłonięta swoimi problemami, zbyt zaślepiona fascynacją królem, pożądaniem Rafaela i samą sobą, bym mogła dostrzec, że Łucja zaczęła dorastać. Dorastać bez jakiegokolwiek autorytetu, bez wzorca osoby, do której mogłaby dążyć. Gdybyśmy razem z Piotrem znów weszli w rolę rodziców dla Edmunda i Łucji, tak jak za naszego pierwszego pobytu w Narnii, jest całkiem możliwe, że nie zepsulibyśmy naszej małej siostrzyczki tak doszczętnie, jak zrobiła to Narnia; może gdybyśmy nigdy się z Piotrem nie zakochali w osobach, w których nigdy nie powinniśmy byli się zakochiwać, umielibyśmy skupić nasze uczucia na Łucji, tak bardzo tego potrzebującej.
                Zaniedbałam więc Łucję, ale odnalazłam Dianę.
                Kilka dni po balu, kiedy wciąż nie udało mi się zamienić z Dianą ani jednego słowa na osobności, przyszłam do jej komnaty i poprosiłam o chwilę rozmowy. Widziałam, jak bardzo się spięła, widząc mnie w progu swojego pokoju, jednak wpuściła mnie bez mrugnięcia okiem.
-Całowałaś się z moim bratem- powiedziałam otwarcie.
                Cały czas starałam się patrzeć na nią, by nie umknął mi żaden szczegół z jej zachowania.
-Proszę?
-Całowałaś się z moim bratem- powtórzyłam cierpliwie.
                Diana należała do tego rodzaju kobiet, które można określić słowem porcelanowe: miała białą, bardzo bladą skórę, delikatną posturę i kruchutki sposób chodzenia, zupełnie, jakby można było ją stłuc jednym nieostrożnym ruchem dłoni. Kiedy więc zbladła i spuściła nieco wzrok, miałam wrażenie, jakbym właśnie zrobiła na jej subtelnym ciele głęboką rysę.
-Widziałaś nas, Zuzanno?
-Nie. Widział was Edmund.
-A czy Piotr…- zaczęła Diana, ale urwała w połowie i spojrzała na mnie błagalnie.
-Rozmawiałam z nim. Potwierdził.
                Rysa zaczęła przybierać na głębokości.
-Ja… nie wiem, jak to się stało, Zuzanno. Byłam zmęczona i zdenerwowana, a twój brat…
                Powstrzymałam ją ruchem ręki.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Wierz mi, rozumiem cię lepiej, niż ci się wydaje.- Westchnęłam ciężko w bardzo teatralnym geście, po czym dodałam: -Tylko że taka sytuacja stawia pytanie, kogo oszukujesz.
                Diana zbladła jeszcze bardziej.
-Kogo… oszukuję?
-Oszukujesz siebie, Diano, czy tylko króla?
                Trafiłam. Wiedziałam, że trafię.
                Diana nie rozpłakała się, nie rzuciła w moje objęcia ani nie zrobiła nic, co jeszcze dobitniej świadczyłoby o tym, co zrobiłam: potłukłam porcelanę jej twarzy. Rozbiłam maskę, którą na siebie nałożyła, rozbiłam na milion kawałeczków delikatność jej nieśmiałości; sprawiłam, że porcelanowa Diana zniknęła. Zrobiła miejsce prawdziwej Dianie, kobiecie, która nie ma być tylko dodatkiem, tylko jednym z punktów umowy zawieranej między mężczyznami. Porcelanowa Diana musiała ustąpić miejsca żywej istocie.
                Wyznała mi o wiele więcej, niż chciałabym wiedzieć.
-Boję się króla, Zuzanno. Boję się, bo nie umiem z nim rozmawiać. Boję się, bo on z niczym się ze mną dzieli: jest tak bardzo zamknięty w sobie, że zupełnie mnie nie widzi. Wiem, jak opiekuńczy potrafi być w stosunku do swojego kraju, wiem, widzę jego dobroć, Zuzanno, ale jej nie dostaję, rozumiesz…?
-Kiedy przybyliście tutaj, nie mogłam cię polubić, bo ciebie też się bałam. Bałam się, że skoro jesteś, Zuzanno, król zupełnie straci dla ciebie głowę, a mnie odprawi. Boję się upokorzenia. Boję się tego, że zawiodę, że skoro król nie weźmie ze mną ślubu, ja będę musiała wrócić do domu, do ojca…
-Mój ojciec uważał wszystkie swoje córki za przedmioty, a już zwłaszcza te, które były bardzo piękne. Umiał je wszystkie korzystnie wydać za mąż. Moja najstarsza siostra, Materia, wzięła ślub, gdy miała zaledwie dwanaście lat. Nigdy więcej już jej nie widziałam, ale wiem, że ma siedmioro dzieci, samych chłopców. Nasz ojciec stawiał nam ją za wzór, za wzór kobiecości, rozumiesz, Zuzanno? Wyjść za mąż za mężczyznę, którego wskażą nam rodzice i urodzić mu samych chłopców- jego zdaniem to było dla nas spełnienie marzeń!
-Na balu wyznałam królowi Piotrowi, do jakiego stanu doprowadza mnie twoja obecność tutaj. Wiedziałam, że mnie rozumie, on, jako jedyny! On, Wielki Król, król Piotr Wspaniały, okazał zrozumienie mi. Mi, takiej małej, nic nieznaczącej... Król Piotr umie okazać serce wszystkim. Nawet kobietom. Ale ty przecież wiesz o tym najlepiej, Zuzanno…!
-Boję się tego ślubu, ale jeszcze bardziej boję się, że go nie będzie. Gdyby ślubu nie było, zawiodłabym mojego ojca i mój kraj, a tego nie mogę zrobić. Musiałabym wtedy odpowiedzieć sobie na pytanie- czy kocham kogoś innego? Czy zakochałam się w legendzie? A co, gdyby odpowiedź była twierdząca? Co wtedy, Zuzanno…?
-Jeśli wyjdę za króla Kaspiana, być może z biegiem lat nauczy się mnie akceptować przy swoim boku. Może nauczy się żyć ze mną, może nauczy się być ciepły… Byliście razem, prawda, Zuzanno? Powiedz, nie było ci ciężko mierzyć się z jego obcością? Po jak długim czasie dotknął cię? Po jak długim czasie okazał ci miłość i troskę, mimo iż przecież musiał odczuwać je już wcześniej?
                Nie przerywałam jej, dopóki nie wyrzuciła z siebie wszystkiego, ale skończyłam słuchać po tym zdaniu. Nie słyszałam już, czego jeszcze się boi, jak traumatyczne było jej dzieciństwo ani dlaczego nie umie szczerze mówić o swoich uczuciach.
                Powiedz, nie było ci ciężko mierzyć się z jego obcością? Po jak długim czasie dotknął cię? Po jak długim czasie okazał ci miłość i troskę, mimo iż przecież musiał odczuwać je już wcześniej?
                Przypomniała mi się moja pierwsza rozmowa z Kaspianem po naszym powrocie. Przypomniało mi się, jak moje włosy muskały jego ramię i jak blisko siebie staliśmy.
                Przypomniał mi się mój pierwszy taniec z Kaspianem po naszym powrocie. Przypomniał mi się ciepły dotyk jego dłoni w mojej dłoni i jak nasze ciała doskonale o sobie pamiętały.
                Przypomniała mi się moja pierwsza noc z Kaspianem po naszym powrocie. To, jak głaskałam jego ramiona i włosy, jak zasnęliśmy, muskając się nawzajem delikatnie; to, jak w nocy przykrył mnie kocem, abym tylko nie zmarzła i jak rano- mimo swoich najgorszych przeczuć- otaczał mnie opieką.
                Znienacka zachciało mi się płakać, jednak miałam już dużą wprawę w powstrzymywaniu się przed zrobieniem czegokolwiek, dlatego wpatrywałam się tylko w Dianę, wcale jej nie widząc.

***

               
                Otuliłam się peleryną nieco ciaśniej, wzięłam świeczkę z toaletki i wymknęłam się z zamku.
                Robiłam tak co drugi wieczór. Co drugi wieczór zbiegałam po kamiennych stopniach, z twarzą osłoniętą kapturem, po czym wychodziłam z zamku przez kuchnię, drzwiami dla służby. Przemykałam wzdłuż murów zamku aż dochodziłam do najmniej uczęszczanej części ogrodów, która zarastała już powoli dzikimi kwiatami i trawą, by spotkać się z moim przyjacielem.
                Co drugi dzień lądowałam w jego ramionach, otoczona złotym zapachem magicznego mężczyzny.
                Rafael zawsze miał dla mnie jakieś wieści. Mówił o wszystkim- o życiu mieszkańców Narnii, o konfliktach na granicy, o plotkach dotyczących hrabianek, o życiu na dworach, o królewskich intrygach, o jedzeniu, ubraniach, roślinach albo pogodzie; rozprawia o magii, nauce, literaturze i muzyce; wie dużo o mężczyznach i jeszcze więcej o kobietach. Gdyby tylko pozwalał mi na to czas i sam Rafael, słuchałabym go godzinami.
                Bo oprócz tego, że sam mówił, mnie również prosił o mówienie. Opowiadałam mu więc o sobie, o Dianie, o Piotrze, Edmundzie i Łucji; mówiłam mu o mojej kulturalnej misji i planach na przyszłość, starannie opisywałam mu życie w Anglii i wygląd całego tamtego świata.
                Nie rozmawialiśmy ze sobą o Kaspianie. To był chyba jedyny temat, którego nigdy ze sobą nie poruszyliśmy.
-Ładnie dziś wyglądasz- zauważył.
                Powiedział to tak typowym dla siebie tonem, że musiałam się roześmiać.
-No co?
-Nic. Tylko dla ciebie mogę być ładna w pelerynie podróżnej i w sukni, której nigdy nie włożyłabym w dzień.
-Natychmiast ściągnij pelerynę. Muszę ocenić, czy twoja sukienka faktycznie nie nadaje się do tego, by oglądał cię w niej ktoś inny poza mną.
                Roześmiałam się jeszcze głośniej i przykryłam usta dłonią, w ostatniej chwili reflektując się, że powinniśmy zachować milczenie, ale Rafael tylko mrugnął.
-Najlepsze w moich talentach jest to, że kiedy zrobi się gorąco, zawsze mogę niepostrzeżenie zniknąć.
-Niepostrzeżenie? Przepraszam, że ci to powiem, ale ktoś musi: zostawiasz po sobie złotą mgłę. To jest całkowite przeciwieństwo niezauważalności.
-W ten sposób zdobywam kobiety. Wszystkie lecą na złoto.
                Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Rozmawialiśmy tak długo w noc, dopóki Rafael nie nakazywał mi wracać do zamku, czując, jak bardzo jestem zmarznięta lub śpiąca. On sam zdawał się nie odczuwać zmęczenia ani zimna, póki byłam blisko niego. Gdy rozstawaliśmy się przed wejściem dla służby, chwilę odprowadzał mnie wzrokiem, po czym odwracał się w stronę morza i rozpadał na złote kawałki. Przystawałam wtedy na półpiętrze, aby popatrzeć, jak złoty pył opada powoli na ziemię i znika w trawie.
                Powierzyłam Rafaelowi wiele swoich tajemnic, ale nigdy nie wyznałam mu jednej.
Nigdy nie powiedziałam mu, że go nie kocham. Nawet wtedy, kiedy on powiedział, jak wielkim uczuciem mnie darzy. Nigdy nie zdobyłam się wobec niego na szczerość.
                Rafael był moim najlepszym przyjacielem.





___________________________

Kiedy weszłam na bloga, nie mogłam uwierzyć, że ostatnią notkę dodałam 17 maja. Nie wiem, co się dzieje z czasem! Dlaczego go n i e   m a ?
 Jak wspaniale, że rok szkolny się kończy i jak wspaniale, że teatr jest zjawiskiem całorocznym. Nie wytrwałabym dwóch miesięcy bez teatru.

Jestem urzeczona życiem.
I tym też jestem urzeczona.





Kocham ♥
Wasza

9 komentarzy:

  1. Jezuu... To jest genialny rozdział! Tak wspaniale przekazane niepokój, strach i obawy, że czuje się jak po obejrzeniu "Sali Samobójców" - chodzi mi o stężenie odebranej treści emocjonalnej. Mało kto potrafi mną wstrząsnąć poprzez literaturę, ale Tobie to się mistrzowsko.
    Mamy teraz jedno wielkie pytanie: co robić?
    Z niecierpliwością rzędu 100000000000000 x Mount Everest czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.: Fajny szablon :). I dłuższe te rozdziały poproszę! Dobrego zawsze mało ;).

      Usuń
  2. O mój Boże! Łucję zapsuła Narnia? Nie wierzę, ale uwierzę jak o tym przeczytam! Diana, aż żal mi się jej zrobiło... Jej emocje i niepokój udzieliły się także mnie.
    Biedny będzie Rafael jak się dowie, że Zuzanna go nie kocha, że dla niej jest tylko przyjacielem. Ta kobieta złamie mu serce, a ja tak go lubię!
    Faktycznie, długo cię nie było, czasu też nie było, ale wakacje już za dwa tygodnie to i ja czas odzyskam!
    Szablonik masz piękny!

    Pozdrawiam, weny i czasu życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że pozostawiam informację tutaj - chciałabym mieć pewność, że ją zobaczysz.
    Ostateczny termin nadsyłania prac na Gaolowy konkurs został przesunięty na 23 czerwca (do 23:59), co oznacza, że przyznałyśmy dodatkowy tydzień - ze względu na kończący się semestr i rozpoczynającą sesję.
    Zatem, jeśli chciałabyś jeszcze przesłać pracę, zachęcam :) Na Gaolu pojawiła się krótka notka informacyjna z pewnymi uwagami do osób, które się zgłosiły.

    Pozdrawiam,
    Idariale [fair-gaol]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, uwielbiam Twój blog. Po prostu każdy rozdział jest napisany tak, że czuje się to co w danej chwili bohater. Wszystko jest napisane tak realistycznie, jakby to była prawda. Emocje, nastrój po prostu wszystko :)
    Strasznie podoba mi się Twój blog i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    Życzę weny i gorąco pozdrawiam :D

    Ps: Thiago Messi to po prostu przesłodkie dziecko ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. moj pierwszy komentarz u ciebie :) ogłaszam ze zostaje. prowadzisz tego bloga ciekawie i baardzo mi sie to podoba :)czytałam równiez twoj poprzedni blog o Narni którym równiez sie zachwyciłam. bardzo ciekawie prowadzisz akcje, czym w 100 % zdobywasz moje serducho :)
    pozdrawiam i czekam na następną notke

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na rozdział 2 na http://magiczna-narnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś świetna. Genialna. Boska.
    Czułam taki smutek, jakiego chyba jeszcze nigdy nie czułam, czytając bloga. Wyobrażałam sobie uczucia Kaspiana, Zuzy (strasznie podoba mi się Twoja Zuzanna, wiesz? :3). Och, było mi tak strasznie przykro. ;(
    Masz świetny styl! I jak miło czytać, kiedy przecinki są tam, gdzie trzeba. Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona, widząc na Twoim asku, że masz 16 lat! Tak, to ja zadała to pytanie. ;D Co do stylu, jeśli już tu jesteśmy, jeśli masz czas, ochotę, cokolwiek, to serdecznie zapraszam do załogi betowanie.blogspot.com.
    Kocham to opowiadanie. Długo szukałam czegoś fajnego o Narnii, o Zuzie i Kaspianie, jednak na Onecie z reguły blogi były niefajne albo porzucone. Poddałam się i dzisiaj, tak zupełnie przypadkowo, jest! Słowa nie opisza mojej radości. ;D

    Pozdrawiam i zyczę duuuużo weny,
    Apocalypsis

    OdpowiedzUsuń
  8. Koperta z pieczątką ZUS, PIS i USC.

    Z głębin R'lyeh macha do Was macką sam Wyelki Cthulhu! Z przyczyn technicznych, a ode mnie niezależnych (te paskudne gwiazdy, tfu, tfu!!!) ja sam nie mogę Was zje... zmackać, ale oto głoszę rozwiązanie wszystkich problemów! Ocenialnia Tako rzecze Cthulhu, prowadzona przez moich zaufanych Przedwiecznych!

    Ocenialnia Tako rzecze Cthulhu (pomackamy.blogspot.com) zaprasza każdego spragnionego porządnej, wyczerpującej oceny!

    PS Upraszam wybaczenia za tę niecną reklamę. ;)

    OdpowiedzUsuń